W Holandii to nic nowego, ale za oceanem stworzenie legalnego rynku dla grzybów halucynogennych mogłoby wywołać sensację. Referendum na ten temat odbędzie się akurat w najgęściej zaludnionym państwie, gdzie ledwo co zdążył zaschnąć atrament po podpisaniu ustawy o legalizacji cannabisu.
Cała ta inicjatywa to zasługa Kevina Saundersa, który jest kandydatem na burmistrza miasta Marina znajdującego się nieopodal Monterey. Nie wiadomo, jak bardzo kierował on się naukową oraz społeczną stroną tego tematu, pewnym jest jednak, że to właśnie jego własne doświadczenia potwierdziły go w upewnieniu, że grzybki halucynki powinny być legalnie dostępne.
Jako kandydat na burmistrza zapowiedział on w Los Angeles Times, że przed dziesięcioma laty bardzo pomogła mu psylocybina w oderwaniu się od uzależnienia od heroiny. Wtedy pomyślał sobie, że to właśnie dzięki grzybom halucynogennym można stworzyć lek, który będzie w stanie wszystkich wyleczyć.
Saunders pod koniec sierpnia zgłosił kalifornijską inicjatywę na psylocybinę, dzięki której ma on zamiar umożliwić wszystkim osobom powyżej 21 roku życia jej bezkarne użycie, posiadanie, hodowlę oraz handel. Na wypowiedź na temat samej inicjatywy każdy ma 30 dni czasu.
Potem State Attorney General nadaje inicjatywie krótki tytuł oraz krótkie streszczenie. Po tym można rozpocząć zbiórkę podpisów. Łącznie trzeba zebrać 366.000 ważnych podpisów, aby w 2018 roku mogło odbyć się referendum na temat kwestii, czy grzyby halucynogenne mają zostać zalegalizowane.
Niektórzy uważają jednak za dziwne fakt, że Saunders powołuje się na właściwości terapeutyczne grzybów, ale obstaje za ich całkowitą legalizacją. Należy tu zauważyć, że Kalifornia w 1966 roku zezwoliła na użycie medycznej marihuany, ale na samą legalizację trzeba było czekać całe 20 lat.
Mimo, że procesy zezwoleń w ostatnich latach nieco nabrały skrzydeł, było by to nie mniej jak zaskakujące, gdyby grzyby halucynogenne stały się nagle i bez wcześniejszych złagodzeń prawa dostępne dla wszystkich dorosłych osób.
